- To niesamowite! Nigdy wcześniej nie myślałem, że dzisiaj wygramy. To był po prostu wspaniały dzień. Obudziłem się dziś rano, czułem, że jestem w dobrej formie. Zwłaszcza nasze kobiety skakały dziś niesamowicie dobrze, a Karl również wykonał świetną robotę. Mój pierwszy skok też był dobry, drugi trochę spóźniony. Bardzo się cieszę, że znów jesteśmy mistrzami świata w konkursie mieszanym. Przed zawodami nie pomyślałbym nawet o medalu, raczej o czwartym czy piątym miejscu. Dziękuję ... bardzo dziękuję zespołowi, który to umożliwił. Po prostu świetnie! - powiedział Markus Eisenbichler, komentując sukces
- Wszyscy przeszli samych siebie. To naprawdę nie do opisania. Naprawdę wszyscy się postaraliśmy, to było niewiarygodne - dodał Karl Geiger, dla którego jest to już drugi medal tych mistrzostw
- Jestem trochę oniemiała. Jestem po prostu szczęśliwa, naprawdę szczęśliwa” - powiedziała Katharina Althaus, która w pierwszej serii skoczyła aż 104 metry.
- To niezwykle zaskakujące. Mieliśmy nadzieję, że uda nam się zdobyć medal. To, że zdobywamy złoto, jest fantastyczne - powiedział trener reprezentacji mężczyzn Stefan Horngacher.
Trener kobiet Andreas Bauer dodał w „ARD”: „Jestem bardzo dumny z dziewczyn. Głaz spadł mi z serca”
Norwedzy nie kryli swojego rozczarowania drugim miejscem. Już wczoraj Halvor Egner Granerud mówił, że nastawia się na zwycięstwo w dzisiejszym konkursie.
- Powinienem był wygrać, wiem. Jestem rozczarowany tym, jak się prezentuję i czuję, że ogólnie mogłem dziś skoczyć lepiej i zdobyć 5,2 punktu więcej. W tej sytuacji nie jest tak fajnie być numerem dwa - stwierdził rozczarowany Halvor Egner Granerud w telewizji NRK.
Lider Pucharu Świata skrytykował także warunki - w pierwszym skoku skoczył tylko 94 m i uzyskał zero punktów rekompensaty z tytułu wiatru.
Na pytanie, gdzie Norwegia straciła punkty Robert Johansson odpowiada:
- Prawdopodobnie jest kilka aspektów, w których przegrywamy. Ogólnie rzecz biorąc, brakuje kilku metrów. Może dwa metry. Teraz bierzemy srebro, a potem wracamy do domu, do hotelu i analizujemy, co da się naprawić - powiedział Johansson.
- Myślę, że cały zespół jest teraz rozczarowany - dodała Silje Opseth.
Dzisiejszy konkurs skomentował także Anze Lanisek, który w drugiej serii oddał najdłuższy skok konkursu wsród mężczyzn - 104,5 m. Słoweńcy zakończyli rywalizację na czwartym miejscu, ale liczyli na więcej.
- Miałem bardzo trudną sytuację w pierwszej serii, mój skok nie był zły, ale w finale był świetny. Nie ważne co, muszę być dzisiaj zadowolony z moich skoków. Mam nadzieję, że nauczyliśmy się czegoś z tych czwartych miejsc. Byłem trochę spięty na szczycie skoczni, bo wiedziałem, że jesteśmy w stanie zrobić to lepiej. Myślę, że moglibyśmy wskoczyć na podium. W Planicy znowu za dwa lata zaatakujemy medal - powiedział Lanišek Televizija Slovenije po konkursie
- Anže spisał się znakomicie, zwłaszcza ostatni jego skok tutaj był fantastyczny. Naprawdę pokazał, że jest w formie, że wie, jak to robić. Pokazał, w jakiej jest formie. Bor był dwa razy trochę spóźniony z odbiciem, ale to nic strasznego. Nie jesteśmy zadowoleni z czwartego miejsca, celem był medal, ale poza Anže dziś skoki nie były na poziomie, aby zdobyć medal - powiedział trener męskiej drużyny Słowenii Robert Hrgota
- Nika oddała dwa piękne skoki, intensyfikując występ z serii treningowej, podczas gdy Ema była kompletnie zagubiona. Pozytywny wynik testu na koronawirusa trenera, codzienne testy, wszystko to najwyraźniej pozostawiło na niej więcej konsekwencji - dodał Anže Lavtižar, zastępujący szkoleniowca kadry pań Zorana Zupančiča, który zachorował na koronawirusa.



Źródło: skispringen, sport.de, dpa-info.com NRK, RTVSLO.si, fot. własne